Jednym słowem, ruina. Deski nieumiejętnie i ze sporym deficytem gwoździ pozbijane ze sobą, tworzą szkielety budynków. Gdzieniegdzie wiklinowe maty oblepione błotem z dodatkiem kocich, psich i tylko bogowie wiedzą czyich jeszcze odchodów, straszą swoją fakturą. Czasami spomiędzy całego tego rozgardiaszu spozierają kamienne wzmocnienia spojone lichą zaprawą. Wszędobylski smród zgnilizny i fetor nieczystości tworzą to królestwo ubóstwa. W ciemnych norach pobłyskują czasem zmęczone życiem ślepia, wystają obciągnięte cienka warstwą skóry dłonie i poruszają się poszarpane łachmany. To miejsce mogłoby dla Ciebie nie istnieć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach